#słownik WAWaca vol.2

Home / Bez kategorii / #słownik WAWaca vol.2

#słownik WAWaca vol.2

#Od jakiegoś czasu spotykam się w mediach z zaskakującą liczbą odwołań do startupów. A to projekt rządowy, a to sektor publiczny wita się z prywatnym, a to spektakularny sukces i jeszcze bardziej spektakularna porażka, to ktoś ma startup już 20 lat, to znów ktoś dostał dofinansowanie na budowę zamków z piasku (tu nawet dosłownie). W każdym razie – nagle powiało wiatrem z za oceanu, zrobiło się światowo i można się pogubić, zwłaszcza, że świat startupów jest na tyle niewychowany,że nie raczył dostosować się do polskiej gramatyki i słowotwórstwa.

I o tym jest ten cykl. O dystansie do świata startupów. I o ich skomplikowanej rzeczywistości. Subiektywnie.Dla tych, którzy dobrze to znają i dla tych, którzy chcą zrozumieć.

 

Dzisiejsze słówka:
(Dziś uzbroić się trzeba w cierpliwość. Wielowyrazowe pojęcia wymagają wielowyrazowych definicji).

Model biznesowy /biznesmodel/

Spotkać można w różnych miejscach. Korporacje tworzą specjalne komórki, powstają nowe kierunki i przedmioty na uniwersytetach, a think tanki dyskutują o nich długie godziny. Wszyscy w poszukiwaniu innowacji, wszyscy chcą budować innowacyjne modele biznesowe. Dlaczego? Bo dobry model biznesowy jest dla startupowców niczym włosy dla samurajów,  niczym sandał i skarpetka dla urlopowicza, niczym otwarcie kolejnego sklepu dla Biedronki. To punkt honoru i źródło siły. To prawdziwe „mięso” startupu.

beznazwy

Model biznesowy to mądrze brzmiąca nazwa dla opisania tego, jak działa dany startup. Najprościej – na czym zarabia. Taki opis „architektury” przedsięwzięcia – od pomysłu na zaspokojenie potrzeb i rozwiązanie problemów klientów (co stanowi wartość firmy), poprzez ustalenie kanałów kontaktu z klientami, ich charakterystyki, po zyski z tworzonej wartości.

Nic specjalnego…chyba, że nagle zaspakajasz te same potrzeby co konkurencja, ale robisz lepiej i z większym zyskiem. Bo dostrzegłeś to, co inni pominęli. I tak okazuje się, że skarb istnieje i jest osiągalny. Kiedyś Argonauci, dziś startupowcy.

Source: New Entrepreneurship

 Seed Capital /sid kapital/

Dawniej rodzice mieli łatwiej. Dziecko dostawało kieszonkowe wysokości kilku(dziesięciu) złotych i mogło je wydać na chrupki, gumy, tazosy czy karty. Teraz dzieciaki potrzebują kieszonkowych na powerbanki, płatny dostęp do platform, bonusy w grach. Inaczej musieliby grać w nieskończoność, żeby kupić nową zbroję… A że rozliczenia w dolarach, to co zrobić. Więc rodzice inwestują w dzieci choć niekoniecznie mądrze. Podejmują ryzyko z nadzieją, że dziecko się kiedyś odwdzięczy i odzyska im skasowaną partię w pasjansie, usunie ciasteczka albo ściągnie taniej jakiś program. Nie wykluczam miłości.

Może za daleko idąca analogia, ale seed capital to właśnie finansowanie startupów przez inwestorów w bardzo wczesnej fazie rozwoju (takie „podlewanie” ziarna, aby mogło zakiełkować).  Nie ma pewności, co z tego wyrośnie i jakie da owoce. Ale jest nadzieja. I są kieszonkowe dla startupu. Kilkadziesiąt tysięcy. Może kilkaset. Czasem milion i więcej. No przecież zarabiamy w złotówkach, a światem rządzi Dolar.
Albo Yen. Bo Franka już nie lubimy.

 NDA (nondisclosure agreement) /endiej/

Umowa o zachowaniu poufności. Jedyny w swoim rodzaju i bardzo ciekawy rodzaj umowy, w której prawnicy dają upust fantazji i zagłębiają się w rzadkie dla ich zawodu bezdroża matematyki. To jedyny moment, gdy umysł zapuszcza się w ścisłą dzicz obliczeń. Swoisty wyścig, kto przeniesie przecinek dalej na prawo. I powstają kary milionowe, liczby majestatyczne, prawdziwie dopracowane perły represyjności. I prawnicy są szczęśliwi 😉

I Franek Startupowiec też jest szczęśliwy, bo dzięki tej umowie będzie mógł opowiedzieć o swoim pomyśle biznesowym, nie obawiając się, że ktoś go skopiuje. Hehe…nie.

Bo w naszych warunkach (często) to Nie Działająca Akcja. Może dlatego, że Franek może akurat nie mieć tych kilku milionów, bo chciał z rodziną nad Bałtyk wyjechać. I gdyby zapłacił, to by go już nie było stać. Więc nie będzie chciał zapłacić, a Polacy sprytne bestie, zaraz coś wykombinujo. A może dlatego, że taką umowę można na wiele sposobów unieważnić albo obejść… ot, za pośrednictwem babci wysyłanej na rozmowy inwestycyjne czy gołębia pocztowego.

Osobiście mam do tego luźny stosunek. Nie przepadam za umowami, które nierówno traktują którąś ze stron. A niestety takie jest założenie NDA. Oczywiście czasem inne wyjście nie istnieje. Ale zawsze znacznie poważniej traktuję zaufanie i kapitał społeczny, który staramy się zwiększać w ramach WAWaca.

I wspaniale jest obserwować, że to działa. A dokumenty – coż, niech cieszą wybranych.

#Co dodalibyście do tych „definicji”? Macie własne odczucia do nomenklatury startupowej? Napiszcie w komentarzach tu lub na naszym wallu 😉

Recent Posts
Szybki kontakt

Chcesz o coś zapytać? Napisz.

Not readable? Change text. captcha txt

Start typing and press Enter to search

photo-1468779036391-52341f60b55dimg_9191